Tyle w pieśniach litewskich sławione l i s i c e,
Co są godłem panieństwa, bo czerw ich nie zjada,
I dziwna; żaden owad na nich nie usiada.
Panienki za wysmukłym gonią b o r o w i k i e m,
Którego pieśń nazywa grzybów pułkownikiem.
Wszyscy dybią na r y d z a; ten wzrostem skromniejszy
I mniej sławny w piosenkach, za to najsmaczniejszy,
Czy świeży, czy solony, czy jesiennej pory,
Za to najsmaczniejszy, czy świeży, czy solony, czy jesiennej pory, czy zimą... Powiedziałabym zwłaszcza zimą najsmaczniejszy, kiedy otworzy się słoiczek ;-)
No i dziś je właśnie umieszczałam w szklanych pojemniczkach, żeby móc zimą otworzyć i zjeść ze smakiem.
Grzyby obrać, wypłukać w słonej wodzie (3 łyżki na jakieś 10 l wody). Wrzucić do zimnej wody, zagotować, p zagotowaniu odszumować, posolić jak zupę, odcedzić. Gorące grzyby nakładać do wyparzonych słoików, zalać gorącą zalewą.
Zalewa:
4 szklanki wody,
1 szklanka octu,
4 1/2 łyżki cukru,
listek laurowy,
ziele angielskie,
pieprz czarny,
można dać też cebulę pokrojoną w grubsze piórka.
Zakręcić wyparzonymi zakrętkami uważając, żeby boki słoików pod zakrętką nie były mokre.
Smacznego!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz